- (...) Jesteście nowe? Tylko tyle
udało mi się dosłyszeć. Pewnie przed tym pytaniem mówił skąd pochodzą, co tu
robią. Szkoda, że nie słuchałam.
Gabrysia odpowiedziała
za mnie.
- Tak, dopiero
przyjechałyśmy.
- Może wpadniecie na
czekoladę? Gdy wrócimy z treningów zaprosimy też Virginię i Alexię- Brunet
był bardzo przyjazny. Jego kolega nawet się nie odezwał. Sprawdzał coś w
telefonie. Jednak ja gapiłam się na niego. Dopiero gdy Gabrysia lekko walnęła
mnie w ramię i `Wróciłam na ziemię`.
- Jasne-
Odpowiedziałam już nie patrząc na przystojnego blondyna, lecz na przyjacielskiego
Bruneta. Wymieniliśmy się uśmiechami i poszliśmy dalej w wyznaczone sobie
kierunki. Czyli my do pokoju 291 i 292 a oni na stadion 300 metrów stąd.
Gabrysia nic nie powiedziała na temat mojego zachowania, ale pewnie bardzo by
tego chciała. Gdy w końcu znalazłyśmy pokoje, naprzeciwko stojące drzwi z
napisem `293` otworzyły się. Wyszła z nich ubrana jak pacyfistka dziewczyna.
Miała falowane, długie włosy. Trzymała gitarę w prawej dłoni. Uśmiechnęła się
do nas widząc, że patrzymy się na nią.
- Pomóc wam w czymś?
Jestem Patricia.
- Nie, tylko... Jestem
Gabrysia a to Alicja- Przedstawiła mnie Gabriela.
- Miło mi. Jesteście
nowe, prawda?- Nie czekając na odpowiedź dziewczyna dodała- Może was poprowadzę
po mieście?
Oba kiwnęłyśmy
głową. Weszłam do mojego na jakiś czas różowego
pokoju. Bardzo
mi się spodobał, choć tak naprawdę nie lubiłam różu.
Nawet nie zdążyłam się rozpakować, że Gabrysia wpadła biegiem do
mojej małej hotelowej posiadłości. -Rozpakujesz sie
później, teraz chodź!
Szybkim machnięciem
reki wzięła moja torbę i okulary. Po chwili podbiegła do mnie i pociągnęła w
kierunku małych, białych drwi. Dopiero wtedy zauważyłam, że to jedyna rzecz
nie-różowa w tym pokoju. Gdy mi rzuciła torbę i założyła okulary, znajdowałyśmy
się juz na zewnątrz z dopiero nam poznaną Patricią. Uśmiechnęła sie do nas
promiennie, a ja na wpół przytomna patrzyłam sie zdezorientowanym wzrokiem na
jej czerwone jak ogień kolczyki, które zwracały na siebie uwagę.
- Wiec ruszajmy.
Oba sie
uśmiechnęłyśmy, co oznaczało 'tak'. Szłyśmy za Patricia, która znała wszystkie
ciemne uliczki, w które wchodziłyśmy. Wydawało się, że chodzimy w kółko, ale w
końcu dotarłyśmy na wielki, kolorowy rynek z dużą fontanną na jej środku z
małym aniołkiem na czubku. Była ozdobiona złotymi kwiatami i roślinami, które
niosły wzrok do statuetki. Zdążyłam zauważyć, że na dnie fontanny znajdowało
sie wiele monet, wiec wyjęłam jedną i rzuciłam.
Szłyśmy dalej, oglądając otoczenie, aż dotarliśmy na
mały, już zniszczony plac zabaw. Usiadłyśmy na jednej z wielu ławek i
rozmawiałyśmy. W końcu nie wytrzymałam i zadałam to pytanie.
-Dlaczego tu?
Patricia wyglądała najwyraźniej na zdziwioną. Spojrzała
na mnie, po czym na Gabrysię, która również mimiką twarzy zadawała to pytanie.
Patricia westchnęła głośno.
- To miejsce mi się bardzo podoba. Nikt tu nie
przychodzi, więc jest cisza, a przychodzę w takim miejscu pisać piosenki.
Odwróciła się i wzięła czerwoną gitarę, która pasowała
do jej kolczyków i zaczęła grać praz śpiewać. A do niej przyłączyła się
Gabriela. Ja, niestety nie mając umiejętności w tej dziedzinie siedziałam cicho
obserwując. Patricia pięknie grała, a Gabrysie pięknie śpiewała. Mogłabym je
słuchać przez cały czas, ale na zegarze mała wskazówka dochodziła do czwórki.
Przerwałam ich śpiew.
- Nie chciałabym wam przerywać, ale o czwartej
przychodzą po nas chłopcy.
- Jacy chłopcy?- Patricia najwyraźniej była zaciekawiona.
- Nie znamy ich imion, ale może pójdziesz z nami?- zaproponowała Gabriela- Oni przyniosą bodajże jeszcze dwie dziewczyny, to my jeszcze jedną.
Patricia się zawahała, ale po chwili kiwnęła głową.
- Jacy chłopcy?- Patricia najwyraźniej była zaciekawiona.
- Nie znamy ich imion, ale może pójdziesz z nami?- zaproponowała Gabriela- Oni przyniosą bodajże jeszcze dwie dziewczyny, to my jeszcze jedną.
Patricia się zawahała, ale po chwili kiwnęła głową.
- Jasne, będzie fajnie.
Po kilku minutach znajdowałyśmy
się już pod hotelem. Każda weszła do swojego pokoju, by się przygotować.
Wzięłam prysznic i splotłam warkocza którego mnie nauczyła mama. Przy ubraniach
za bardzo się nie zastanawiałam, iż nie interesowałam się zbytnio modą.
Włożyłam proste, krótkie dżinsowe spodenki z różową kokardą w pasie oraz szarą
bluzkę na ramiączkach. Iż stopni było jedynie piętnaście założyłam biały
sweterek. Balerinki świetnie się nadawały. Spojrzałam w lustro. Patrzyłam na
siebie i z wahaniem dotykałam kosmetyki. Nigdy się nie malowałam. Fakt, to
trochę dziwne, żeby dwudziestolatka nigdy się nie malowała, ale przecież mama
mówi, że jestem ładna również bez tych ‘świństw’. Malować, czy nie malować? To
jest poważny problem… już chciałam nałożyć tapetę, ale nie. Odciągnęłam ją od
siebie gwałtownym ruchem, wyrzucając wszystko do śmietnika. Nie będę się
malować, nie będę sztuczną lalą! Polubią mnie taką, jaką jestem, a nie jako
piękną divę.
Gdy już byłam gotowa poszłam po
Patricię i Gabrysie. Razem zeszłyśmy po schodach i poszłyśmy w kierunku kawiarni.
Zadrżałam.
Jak to było możliwe? Nigdy nie czułam lęku, czy coś do tego podobnego. Nie chciałam o tym myśleć. Rzeczywiście, już nie myślałam o tym. Teraz już tylko weszłam do baru szukając dwie czupryny.
Znalazłam.
Obok nich siedziały dwie dziewczyny.
Patricia gdy tylko je ujrzała zrobiła krok do przodu i spojrzała na nie wrogo. One odwzajemniły, przy tym wstając. Nasza trójka podeszła do nich.
- Co ty tu robisz? To nie lokal dla luserów- powiedziała ta ciemniejsza z odcieniu włosów nieznajoma. Mówiąc to pokazała dłonią literkę ‘L’ nad czołem. Patricia wybiegła z baru, widząc, że dołączył się do niej blondyn, którego tak bardzo lubiłam oraz jej najwyraźniej najlepsza przyjaciółka, wybiegła z baru. A Gabrysia za nią. Ja nie, ale nie wiem dlaczego. Patrzyłam się na nie z niedowierzeniem. A gdy wzrok padł na blondyna, poczułam żal. W końcu oderwałam od nic wzrok i trójka przyjaciół wyszła. Nie wiedząc co mam robić usiadłam obok tego jednego, który nie wyśmiewał się z Patricii.
Uśmiechnął się do mnie.
Jak to było możliwe? Nigdy nie czułam lęku, czy coś do tego podobnego. Nie chciałam o tym myśleć. Rzeczywiście, już nie myślałam o tym. Teraz już tylko weszłam do baru szukając dwie czupryny.
Znalazłam.
Obok nich siedziały dwie dziewczyny.
Patricia gdy tylko je ujrzała zrobiła krok do przodu i spojrzała na nie wrogo. One odwzajemniły, przy tym wstając. Nasza trójka podeszła do nich.
- Co ty tu robisz? To nie lokal dla luserów- powiedziała ta ciemniejsza z odcieniu włosów nieznajoma. Mówiąc to pokazała dłonią literkę ‘L’ nad czołem. Patricia wybiegła z baru, widząc, że dołączył się do niej blondyn, którego tak bardzo lubiłam oraz jej najwyraźniej najlepsza przyjaciółka, wybiegła z baru. A Gabrysia za nią. Ja nie, ale nie wiem dlaczego. Patrzyłam się na nie z niedowierzeniem. A gdy wzrok padł na blondyna, poczułam żal. W końcu oderwałam od nic wzrok i trójka przyjaciół wyszła. Nie wiedząc co mam robić usiadłam obok tego jednego, który nie wyśmiewał się z Patricii.
Uśmiechnął się do mnie.
_______________________________________
Komentarze dają mi wenę.
Tak, wiem. Zmieniłam rozdział drugi
bo pierwsza wersja mi się nie podobała.
Zapraszam na mojego nowego bloga- http://twins-on-fire.blogspot.com/
Następny rozdział= bynajmniej dwa komentarze.
ale świetnie piszesz, jestem ciekawa dalszych części
OdpowiedzUsuńnapewno będę zaglądać do ciebie częściej
Obserwuję i liczę na rewanż :)
o jakieś nowe opowiadanie! zabieram się za czytania i zapraszam do mnie! :)
OdpowiedzUsuń{Wybacz, nie znalazła spamownika}
OdpowiedzUsuńMetodę ukrywania się ćwiczono tysiące lat, a mimo to większość ludzi nigdy nie opanuje jej wystarczająco dobrze, by uciec od kary. Było kilkoro, którym się to udało, lecz Ty zawiodłeś. Teraz jesteś prowadzony do ostatniej, najciemniejszej ze wszystkich celi, w której spędzisz kilkanaście nocy i dni, oczekując na wyrok. W samotności.
- Oto twój nowy współlokator. – Strażnik wskazuje na pałętającego się za kratami podpalanego szczura, po czym wybucha śmiechem. – Bawcie się dobrze.
Szczęk zamka nie świadczy o niczym dobrym. Zostałeś uwięziony w miejscu o nazwie Gaol, gdzie zostaniesz skazany lub uniewinniony. Czy jesteś winny? To się okaże już niebawem.
Strażnicy więzienni wydadzą wyrok, zajrzą w najgłębsze zakamarki Twojego bloga; ocenią, czy jest godny wolności. Od imienia, przez szaty i kieszenie, aż po samą duszę. Czy jesteś pewien, że chcesz stanąć z nimi twarzą w twarz? Wybór należy do Ciebie.
[fair-gaol.blogspot.com]
(Powyższy tekst jest reklamą ocenialni blogowej. Jeżeli jej treść w jakikolwiek sposób Cię uraziła, nie interesuje Cię lub zwyczajnie przeszkadza, usuń komentarz)